czwartek, 2 maja 2013

Prolog.

Jeszcze 2 godziny i zaczynamy wszystko od nowa. Zamykam ten rozdział w moim życiu i zacznę jeszcze raz. Chciałabym zapomnieć o tamtych problemach przez które dostałam razem z Kate kuratora. Tym problemem byli chłopcy. Ciotka wiedziała, że to tak się skończy. Krzyczała, że są starsi, że nas wykorzystają i zostawią. Okradną albo zgwałconą i zostawią na lodzie. Cóż niby nas nie okradli i nie zgwałcili ale zostawili. Wyjechali kiedy zaczęło dziać się najgorzej. Miałyśmy złamane serca bo czułyśmy coś do nich, ale też my musiałyśmy wszystko naprawiać. Wszystko było przeciwko nam. Wszystko to była nasza wina. Już to się skończyło. Ja i moja BFF Kate przeprowadzamy się do Kalifornii gdzie będziemy chodzić do szkoły i poznamy nowych znajomych. Ciocia nie chciała się zgodzić na mój wyjazd po tym wszystkim co się stało. Mieszkam tylko z ciotką i kuzynem Joshem, który niedawno przyszedł na świat bo moi rodzice zginęli w wypadku. Miesiąc temu Kate skończyła 18 więc mogła już robić co tylko chce. Powiedziałam Jennie (tak ma na imię ciocia) że za 3 miesiące ja będę pełnoletnia a Blondi już ma więc będzie się mną opiekować. W końcu się zgodziła. Dzisiaj o 7.00 mamy samolot i zostanie nam ostatni tydzień wakacji. Potem rozpoczęcie roku i harowanie jak robole aby sprostać wymaganiom rodziców i ciotki na świadectwo z paskiem. Tyle da się zrobić. Zawsze miałyśmy średnie powyżej 5.0. Chociaż na koniec tego roku szkolnego miałam średnią 4.90 a Kate 4.92 ale to wszystko przez tą sytuacje, której nie chce już wspominać. Wybrnęłyśmy jest dobrze. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Pewnie Blondzia już po mnie przyszła. Wzięłam swoje walizki i zeszłam na dół. Byłyśmy podobnie ubrane.(ona po lewej ja ten drugi) Obydwie uwielbiałyśmy full capy. On nas tym zaraził.
- Siemka. - Przywitałam się z nią całusem w policzek.
- Cześć. Widać nie ja jedna mam tyle walizek. Chodź bo taxówa czeka. - Pożegnałam się z Jennie i wyszłam z domu. Spakowałam bagaże do bagażnika i pojechałyśmy na lotnisko. Kiedy dojechałyśmy, zabrałyśmy walizki i poszłyśmy na samolot. Dałyśmy bilety i zajęłyśmy miejsca z prawej. Były 3 rzędy. Po lewej i po prawej stronie były po 2 fotele a w środkowym po 5. Zaczęłyśmy marzyć o przystojnych chłopakach z Kalifornii kiedy jakieś zwierzęta wbiły do samolotu, śmiejąc się i popychając. Ciekawa kto to obejrzałam się. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Chłopcy, o których chciałam zapomnieć właśnie lecieli razem z nami do tego wspaniałego miejsca. Powiedziałam o tym Kate. Kiedy spojrzała w ich stronę z jej ust wydobyło się tylko:
- O ja pierdole, nie wierze.
- To uwierz. Oby nas nie rozpoznali. - odpowiedziałam szybko i odwróciłam się. Zaraz zauważyłam, że zajęli miejsce środkowym rzędzie tuż obok nas! Włożyłyśmy w uszy słuchawki aby ich nie słyszeć. Może się nie przywalą. Ale zaraz ktoś mnie szturchnął. Wyciągnęłam słuchawki i spojrzałam w lewo. W miarę wysoki szatyn, ubrany w wynoszone jeansy, białą koszulkę z krótkim rękawem bez nadruku, czarnych nike'ach i w niebieskim full capie na głowie.
- Słucham? - spytałam szorstko.
- Czy ja cię przypadkiem skądś nie znam? - odpowiedź pytaniem na pytanie. Zawsze tak robił.
- Raczej nie. - odpowiedziałam.
- Uwierz takiej buźki bym nie zapomniał. Coś mi świta ale nie pamiętam...
- Nie mój interes. A teraz proszę nie mów do mnie bo nic nie motywuje mnie do konwersacji z tobą.
- Przypominasz mi jedną moją znajomą. Też tak lubiła wszystkich hejcić. Nosiła czapki jak ja i miała taką śliczną, blond przyjaciółkę jak twoja. - spojrzałam na niego błagalnym, smutnym wzrokiem. - Zaraz.. Mia? Kate? - odwróciłam głowę i spojrzałam na Blondzie. Wszystko słyszała i była tak samo zmartwiona jak ja.
- Cooooooo? Moje piękne, wspaniałe, niezastąpione i najukochańsze dwie przyjaciółeczki o imionach Mia i Kate tutaj są? Nath, zamień się miejscem. - krzyczał jeden i zamienili się krzesłami.
- One nie chcą z nami gadać ale powodzenia. - odpowiedział mu przyjaciel i teraz obok mnie siedział koleś w loczkach. Jay.
- Czeeeeeeeeeeeeść. - wyszczerzył się jak debil. Jak zawsze. Zaraz cała reszta zespołu dowiedziała się o naszej obecności i zaczęli nam machać. Nie tego chciałyśmy. Miałyśmy wreszcie żyć bez nich a tu co?
- Nawet nie wiecie jak nam bez was smutno było! - krzyknął z ostatniego miejsca Tom. To będzie dłuuuga podróż.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz